Obyło się bez antybiotyku! Agunia w nocy mnie obudziła. Miała 38,8.
Zrobiłam biduli okład i czekałam czy nie zejdzie. Wahało się i jakoś nie
miało tendencji zniżkowej. Po 1,5 godziny poddałam się i dałam
kruszynie czopiki. Na noc najskuteczniejsze dla takiego dziecka. Koło 4 w
końcu temperatura zaczęła spadać. Agi spokojnie usnęła a i ja mogłam
się położyć. Rano znowu naszła jej temperaturka, tyle, że już niższa.
Nie przekroczyło 38 stopni. Tym razem wystarczył syropek, a
temperaturka zaczęła spadać. W ciągu dnia Aginek była osłabiona i
śpiąca. Temperatura jednak nie naszła, więc skończyło się na syropkach
na przeziębienie. No i dobrze, całkiem niedawno zregenerowała się jej
wątroba po antybiotykach. Po co znowu biduli szkodzić i obciążać
organizm bez potrzeby. Na całe szczęście obyło się bez radykalnych
środków, a ja jak zwykle spanikowałam. Jestem jednak bardzo
przewrażliwiona jeśli chodzi o choroby u Agusi. Na szczęście Pani doktor
jest wyrozumiała, a sama też się przejęła jej stanem. Przyznacie sami,
że dzieciątko z tak wysoką temperaturą strasznie chwyta za serducho!
Przelewa się przez ręce i taka bledziutka. Jest czego się bać, tym
bardziej, że tak łatwo odwodnić takie maleństwo!
Pod wieczór Agniecha
już odzyskała dobry nastrój. Jak wzięłam ją na ręce, natychmiast
zaczęła się przeginać przez kolana. Smok mały. Mama buziak w czółko,
dziecko ucieka i do tyłu się wygina! Sama jej tego nauczyłam.
Zapamiętała sobie. Zawsze jak całuję ją w czoło, ucieka mi do tyłu.
A
tak swoją drogą Pani Beatka była pod wrażeniem Agusi. Dawno jej nie
badała. Ostatni jak byliśmy na komisji pielęgnacyjnego, w przelocie ją
widziała. Zaskoczona była reakcjami Aguni, jej żywym wzrokiem (pomimo
otumanienia przez gorączkę). Każdy dotyk wywoływał reakcję. Kiedyś
leżała jak ta kłoda. Nic jej nie ruszało, teraz jest inaczej. Potrafi
tak się zapatrzeć, czy też zamyślić, że jak ją dotknę to podskakuje
wystraszona! A oczka to ma takie wielkie jakby nie wiadomo co zobaczyła.
W przyszłym tygodniu zrobimy jeszcze kontrolnie mocz i zobaczymy. Mam
nadzieję, że ta choroba jej przeszła tak na dobre.
Miałam dzisiaj
jechać do Justynki, ale niestety nie dało rady. Danka podjechała do niej
z tą suszarką i wróciła. Też nie mogły sobie pogadać. Życie, co zrobić.
Odrobimy później! A będzie o czym rozmawiać bo Zośka w końcu zębole
dostała! Pamiętam jak to było z Aginkiem. Też dwa na dole od razu jej
wyszły. Jest co wspominać! Na pilocie i telefonie taty zostały
pamiątkowe ślady.
Aguś obudź sie i postaraj się, żeby mama miała co opowiadać na bieżąco a nie wspominać!
~Elwi
OdpowiedzUsuń20 października 2008 o 12:31
Jak mój misio łapie temperaturę to ja od razu myślę, że to może być sepsa! Takie jesteśmy mamuśki i nic na to nie poradzimy.
~Guga
20 października 2008 o 15:00
Eh szkoda że takie bezbronne dzieci muszą tak chorować :( Życzę Agusi zdrowia!!!
~km
20 października 2008 o 20:27
ano wlasnie – bezbronne (Dzieci w śpiączce omija tyle przyjemności… a te cholerne infekcje niestety ich nie omijają:/ Nie ma sprawiedliwości na tym swiecie!!!