czwartek, 9 grudnia 2010

Zimowo /9 grudnia 2010/

Strasznie dawno mnie tutaj nie było! Normalnie wstyd. Jednak wieczorami mam ostatnio trochę zajęć. Bawię się w robienie biżuterii. W sumie zysk z tego niewielki, ale jakoś mnie to relaksuje. To dla mnie coś zaskakującego, bo nigdy nie lubiłam dłubaniny. Teraz okazuje się, że mam do tego cierpliwość. A to co zrobię znajduje nabywców. Całe szczęście, bo załamałabym się, gdyby nikt tego nie chciał… Siadam sobie wieczorami robię co mi do głowy przyjdzie. Dzisiaj zrobiłam naszyjnik z pereł, naszyjnik z agatu trawionego przeplatany z kulkami metalowymi i kilka par kolczyków. Paluszki bolą od naciągania żyłki, ale to nic. Sprawia mi dużą frajdę jak komuś coś się spodoba. A ja dzięki temu mam czym zająć myśli.
Agniesia ostatnio zaniepokoiła mnie krwawieniem z rurki. Za często i za dużo strupków wyjmowałam. Podejrzewam, że to skutek przebytych chorób, jednak zastanawiałam się jak wzmocnić jej żyłki. Po ostatnim pobraniu krwi siniak dwa tygodnie się goił. Dostałam od Pani doktor cyclonamine. To na zwiększenie krzepliwości. Przez 5 dni będę podawać. Mam nadzieję, że pomoże. Pamiętam, że Agi już dostawała to, jak jej hospicyjni założyli za długą rurkę i cała się pokaleczyła. Mam nadzieję, że teraz też pomoże.
Ponadto, Agniesia ma dużo gęstej wydzieliny. Jakoś nie może sobie z nią poradzić. Wróciliśmy do inhalacji. Tym razem z Pulmicortem dostaje Mukosolwan. To ma rozluźnić wydzielinę. Chyba tak jest, bo jakoś mniej się zatyka. Dostaje Bioaron C, Wit C podwójną dawkę i wapno. Mam nadzieję, że uzbrojona w taką baterię nie da się przeziębieniu i zdradliwemu powietrzu na spacerkach.
Tak, kochani. Wychodzimy na spacerki. Muszę przyznać, że czasami (jak np dzisiaj) jest to nie lada wyczyn. W sumie bardziej dla mnie niż dla małej. Wróciłam mokra jak szczur. Niby przymrozek leciutki, ale wilgotne powietrze dawało się we znaki. Przepychanie wózka przez chodniki nieodśnieżone, czy choćby wyjazd z naszego wjazdu na chodnik…masakra! Można nieźle kalorii stracić. Agniesia na szczęście opatulona jak ten przysłowiowy bałwanek, miała nawet dzisiaj cieplutki nosek. Mamusia niestety tak przemarzła wzorcowo, że nie pomógł ani gorący Fervex, ani gorąca herbata, ani rosołek. A jak Arek wrócił z pracy musiałam znowu lecieć, bo w przychodni recepta do odebrania była i na pocztę trzeba było się pofatygować. Co robić, jak mus to mus. Trzeba się zebrać w sobie i lecieć. A na dworze śnieg z deszczem. Koniec końców wzięłam samochód. Na szczęście dwa dni temu go odkopałam i już tylko delikatnie odskrobać szyby trzeba było. Na szczęście rejestracji nie przysypało i nie musiałam sprawdzać czyj samochód doprowadzam do używalności.
Agulek na zmiany ćwiczy chętnie i jakoś niebardzo jej się chce. Wczoraj podobno dała popis nie z tej ziemi. Ciotka musiała ją zginać, bo zbyt długo była wyprostowana i chciała sprawdzić, czy znowu się podniesie. Podniosła główkę na klęczkach, oparta o wałek. Mamusi nie było bo się poszła zrobić do fryzjera. Włosy już mi w oczy wchodziły, trzeba było ciąć. Ja nie mam tak dobrze jak Arek. On wyciąga maszynkę i żona tnie. Teraz jednak Pani Lidzia zrobiła mi fryzurkę na zapuszczanie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak się znam, pewnie się wkurzę i tak sobie obetnę grzywkę najdalej za dwa miesiące. Farbę położę sobie sama, nie można się rozrzucać.
Ostatnią noc Agulek przespała całą. W szoku byłam. Niestety ja się budziłam jakieś 4 razy. To chyba z przyzwyczajenia. Dzisiaj już chyba nie będzie tak słodko. Co chwila biegam ją odsysać. Rozbawiło mnie to moje dziecię dzisiaj. Rano, normalnie koło 9 Agniesia jeszcze śpi. To na skutek leków na spastykę. Dzisiaj jednak słyszę, że wzdycha i wzdycha. Znaczy, woła mamę. Idę do niej, a ona ślepia otwarte i czeka. Zaczęłam ją tulić, głaskać, mówić do niej i coś mnie tknęło. Sprawdzam pampercha a tam bomba… Cwaniara mała jak tylko odkryłam o co biega, tak Agi oczka zamknęła i do spania! Innymi słowy w śpiku ja przebierałam.
Jutro znowu ma śniegu napadać. Ciekawe, czy uda nam się wyjść na spacerek. Jeszcze na domiar wszystkiego wystawiłam sobie między łopatkami. Źle się rano odwróciłam jak Agi odsysałam i teraz mnie boli. Powiem jak moja siostra. Może samo przejdzie… Jutro Agniesi ugotuję zupkę rybną, mam nadzieję że jeszcze trochę szpinaku mi zostało. Niestety, co do naszego obiadu, nie mam pomysłu. A nie, nie jest tak źle. Mam mielone. Zaraz wyjmę, będzie spagetti bolognese! No tak, jeszcze pranie muszę wyjąć. Robię je w godzinach taryfy nocnej a rozwieszam na noc. Najczęściej przeschnie do rana. No to lecę rozwiesić i do wyrka! Spokojnej nocy i miłego dzionka!

1 komentarz:

  1. ~Longina
    12 grudnia 2010 o 01:16

    No proszę proszę artystka nowa nam tu się narodziła. Może byś pokazała na blogu troszkę tych cudeniek co? Oj spacerki na pewno Agniesi służą. Zresztą mamusi pewnie też. Kondycje sobie wyrabia ;) Swoją drogą też by mi się przydało. buziaki :)

    ~Agata mama Piotrusia i Madzi
    16 grudnia 2010 o 08:00

    witam Was cieplutko i pozdrawiam. Jakiś czas temu trafiłam na specyfik podnoszący odporność dzieci o nazie IMMULINA szukałam czegoś bo mój synek po pójściu do przedszkola strasznie chorował (mimo tego ze juz chodzi tam drugi rok) i szczerze powiedziawszy u nas to działa rewelacyjnie od kiedy zaczą brac ten syrop nie ma nawet kataru a mijają juz dwa miesiące stosowania. Porozmawiaj z lekarzem co on na to ale jest to całkowicie naturalny specyfik – wyciąg z alg morskich i ja szczerze polecamuściskaj Agusie od mojej rodzinki

    OdpowiedzUsuń