Jestem zmęczona… Rano nie mam siły wyjść z łóżka, a w nocy po omacku
biegam odessać Aginka. Boję się potwornie, że którejś nocy nie usłyszę,
bo za mocno będę spała. Od kilku dni zasypiam przed telewizorem, albo z
książką w ręku. W piątek poszłam na rehabilitację i okazało się, że ból w
kręgach piersiowych nie ustąpił, tylko znieczuliło się już, czy jakoś
tam. Moje kochane rehabilitanty dwoiły się i troiły, ale jakoś niewiele
dało się zrobić. W poniedziałek znowu byłam, i tym razem Asia wykryła
ból w ramionach, promieniujący do skroni. Fajnie, jakby ktoś się w mózg
wwiercał! Udało się usunąć ból z piersiowych. Zwyczajnie podłączyli mnie
pod prąd! Wczoraj pozwoliłam sobie na zabieg reiki, który mnie trochę
odprężył. Niestety ból nie minął, jak Mirek obiecał (brzydal), ale
zelżał. Przynajmniej miałam dobry nastrój i byłam spokojniejsza. Dzisiaj
wybłagałam u Asi pomoc, bo nie mogłam na krzyże. Jednak mimo starań
Mirka, boli nadal i to całkiem nieźle. Ciężko mi się schylić. No cóż
muszę sobie jakoś poradzić. Nie ma zmiłuj… Na jutro Asia zapowiadała
jakąś szubienicę dla mnie…może to jest jakieś rozwiązanie? Jakiś sznur
wisi w jednym z gabinetów. Wszystkiego po niej można się spodziewać, bo
jak groziła, że mnie prądem potraktuje, jak nie przestanę jęczeć (z bólu
oczywiście) i straszyć jej pacjenta, to ten prąd faktycznie był! Więc
nie wiem co z tą szubienicą.
Co do Agusi. Agniesia dzisiaj mnie
totalnie zaskoczyła. Rano, jak ją ubierałam, miała podgięte nóżki. Jej
stopy są w opłakanym stanie. Jeszcze w poniedziałek rozmawiałyśmy z Asią
o jej achillesach i podcinaniu. Obydwie jesteśmy przeciwne temu
zabiegowi, ale Agi ewidentnie klasyfikuje się do tego. A dzisiaj Agunia
stópki miała tak wyprostowane, że tylko centymetra brakowało, żeby
piętami dotknąć tapczanu!!! Byłam w szoku i mam nadzieję, że to będzie
powtarzało się coraz częściej. W związku z moimi zabiegami, ciocia Asia
zmuszona jest samodzielnie odsysać Agniesię i niestety nie mogę
obserwować jej ćwiczeń. Jednak Asia jest zadowolona. Dzisiaj pięknie
ćwiczyły właśnie nóżki i pięknie otwierały się dłonie.
W niedzielę
byliśmy w Poznaniu, bo Agi ma ostatnio ciągle przewiane oczka.
Chcieliśmy skontrolować je u okulisty. Niestety nie przyjmował – ma
urlop. Pojedziemy za jakieś dwa tygodnie. Skorzystaliśmy z okazji i
pochodziliśmy sobie po galerii handlowej. Agniesia była kochana, Nawet
nie musieliśmy jej dużo odsysać. Dużo się rozglądała. Nawet tata wybrał
dla Agi zabawkę. Bardzo jej się spodobały cymbałki z pianinkiem. Ceny w
tym sklepie nie na naszą kieszeń w związku z tym jakoś inaczej
zorganizujemy jej wypatrzoną zabawkę. Już jedna z dziewczyn na BB
obiecała przysłać po swoim synku. Fajnie mieć takich pomocnych
przyjaciół.
Wiecie, mam już dosyć remontu naszej ulicy. Podobno mają
skończyć do końca sierpnia, ale nie jestem pewna, czy im się to uda. Mój
samochód wygląda jak straszydło, bo tną wszystko na naszym podwórku i
cały czas jeżdżą tym sprzętem wożąc piach i polbruk. Wjazd rozkopany i
dzisiaj panowie jak zapytałam się czy wyjadę, zaproponowali mi rower.
Może nie mam poczucia humoru, ale ni w ząb do śmiechu mi nie było. Tyle
czasu tu robią, że dokładnie wiedzą, jaką mam sytuację. Żenada!
Jutro
znowu jadę do Piły. Muszę troszkę odpocząć, chociaż z Agi to mało
realne. Będę sama, bez Arka. Noszenie i kompanie Agniesi przypadnie mi
na wyłączność. Mój mały pomocnik Czarek, z pewnością mi pomoże. Damy
radę.
Kilka fotek z poprzedniego pobytu.
Czytamy bajeczki, nie tylko Agniesia je lubi!!
A tutaj Czaruś daje deserek Agusi, oj to bardzo odpowiedzialne zadanie! Nawet mama Czarusia jeszcze tego nie robiła!!
Aguniu kochana, rób tak dalej! Wracaj całą sobą! Oglądaj wszystko i
wszystkich! Pomóż w rehabilitacji! Walcz razem z nami!!!!!!!!!!
~Patrykowa
OdpowiedzUsuń1 września 2009 o 19:36
Czarek tak z profilu tak bardzo przypomina mi mojego synka….uściski dla Agi