wtorek, 22 maja 2012

Zowu chora /22 maja 2012/

Oj, może i ropy nie ma, ale choroba i tak wyskoczyła. Zapalenie gardła, do tego gęsty zatokowy katar, u Agnieszki szykowało się już od pewnego czasu. Nie chciałam dawać inhalacji z antybiotyku, bo po co obciążać organizm, myślałam, naiwnie może, że jakoś pozbędziemy sie tego. Niestety, wczoraj przed 9 naszła pierwsza gorączka. Nie była wysoka, bo tylko 37,4, ale znając swoje dziecko, wiedziałam, że to dopiero zapowiedź. Wczoraj maksymalna temperatura doszła do 38,4, zwykły ibum wystarczył. Od rana juz dostała gentę w inhalacji. Trzymam się tego, co powiedziała Pani doktor. Antybiotyk w ten sposób podany jest mniej inwazyjny dla organizmu. Dzisiejszej nocy już pojawiło się 39, a rano 39,9, pyralgina, dwie godziny okładów i masaż limfatyczny, pomogły. Teraz 38,2 i najedzony brzuszek pozwalają Agnieszce odpocząć po tej nocnej walce.Do jutra poczekam i zobaczę jak sobie radzi ta inhalacja, jak nie, pojedziemy do Pani doktor, albo poprosimy o wizytę domową. Mam nadzieję jednak, że obejdzie się bez tego, i ta infekcja jest ostatnią na dłuższy okres czasu. Pozostaje czekać i dbać o ten mój skarb Zajęcia wszystkie do czwartku włącznie odwołałam. Zobaczymy co z piątkiem będzie.
W sobotę pojechaliśmy na Komunię do Czarka. Dzień wcześniej, bo jak się okazało, drobna pomoc była mile widziana przy ustawianiu i dekorowaniu. A i nam to było na rękę. Agnieszka była mniej umęczona. W sobotę też, obleciałam miasto, żeby kupić coś mojej gwiazdce na uroczystość. Okazało się bowiem, że moje przeświadczenie o tym, że coś w szafie znajdę było mylne! Wszystkie sukienki były zwyczajnie za małe. Oczywiście rozwaliły mnie ceny ciuszków na naszym lokalnym bazarku, gdzie dla siebie mogę kupić coś okazyjnie. Niestety na dziecko, trzeba wydać dokładnie tyle samo jak dal dorosłego!!! Poszłam do sklepu i kupiłam spódniczkę za połowę ceny oferowanej na bazarze. Trochę rozsądku by się przydało!! Jednak udało mi się kupić śliczną spódniczusię, do tego czerwona bluzeczka i wyglądała pięknie :))))
Pojechalismy z wózkiem nawet pod kościół, ale niestety, wiała tak bardzo, że musieliśmy wracać po niespełna godzinie. Zupełnie nie było się gdzie schować. Tak więc do powrotu Cezarego i rodziców Agniesia grzała się na tarasie, osłonięta od wiatru. Do Wągrowca wróciliśmy po 20, Agnieszka zasnęła w aucie, tylko ją zdołałam przebrać w piżamkę, oczywiście nie omieszkała wyrazić swojego niezadowolenia. W końcu już spała, a ta niedobra matka ją budzi
Kochani, życznie Agnieszce szybkiego powrotu do zdrowia, a ja Wam życzę miłego tygodnia!!! Trochę deszczu, dużo słońca i pogody w sercu :))))

1 komentarz:

  1. ~Krzysztof
    24 maja 2012 o 10:24

    I tak trzymać! Niech słońce nie zachodzi nad Waszym niebem.

    ~zlebek
    24 maja 2012 o 23:04

    Aniu-ciesze się ze wyjazd udany-a z choroba rozprawicie sie raz dwa!!!buziaki na weekend

    Liv___
    25 maja 2012 o 21:46

    Zdrowiej, Agi i to szybciutko:) A taki oddech i wyjazd był Wam potrzebny i fajnie, że się udał…Anusia, zamykam bloga. Czy mam Ci wysłać zaproszenie na ten mail, który mam, czy na jakiś inny? Bo zakładam, że nadal będziesz ze mną:)

    ~AnkaJ
    25 maja 2012 o 22:38

    Dziękuję Liv za zaufanie i oczywiście, że będę z Tobą!!! Wysłałam Ci adres meila do zaproszenia!Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń