Oj, może i ropy nie ma, ale choroba i tak wyskoczyła. Zapalenie gardła,
do tego gęsty zatokowy katar, u Agnieszki szykowało się już od pewnego
czasu. Nie chciałam dawać inhalacji z antybiotyku, bo po co obciążać
organizm, myślałam, naiwnie może, że jakoś pozbędziemy sie tego.
Niestety, wczoraj przed 9 naszła pierwsza gorączka. Nie była wysoka, bo
tylko 37,4, ale znając swoje dziecko, wiedziałam, że to dopiero
zapowiedź. Wczoraj maksymalna temperatura doszła do 38,4, zwykły ibum
wystarczył. Od rana juz dostała gentę w inhalacji. Trzymam się tego, co
powiedziała Pani doktor. Antybiotyk w ten sposób podany jest mniej
inwazyjny dla organizmu. Dzisiejszej nocy już pojawiło się 39, a rano
39,9, pyralgina, dwie godziny okładów i masaż limfatyczny, pomogły.
Teraz 38,2 i najedzony brzuszek pozwalają Agnieszce odpocząć po tej
nocnej walce.Do jutra poczekam i zobaczę jak sobie radzi ta inhalacja,
jak nie, pojedziemy do Pani doktor, albo poprosimy o wizytę domową. Mam
nadzieję jednak, że obejdzie się bez tego, i ta infekcja jest ostatnią
na dłuższy okres czasu. Pozostaje czekać i dbać o ten mój skarb Zajęcia wszystkie do czwartku włącznie odwołałam. Zobaczymy co z piątkiem będzie.
W
sobotę pojechaliśmy na Komunię do Czarka. Dzień wcześniej, bo jak się
okazało, drobna pomoc była mile widziana przy ustawianiu i dekorowaniu. A
i nam to było na rękę. Agnieszka była mniej umęczona. W sobotę też,
obleciałam miasto, żeby kupić coś mojej gwiazdce na uroczystość. Okazało
się bowiem, że moje przeświadczenie o tym, że coś w szafie znajdę było
mylne! Wszystkie sukienki były zwyczajnie za małe. Oczywiście rozwaliły
mnie ceny ciuszków na naszym lokalnym bazarku, gdzie dla siebie mogę
kupić coś okazyjnie. Niestety na dziecko, trzeba wydać dokładnie tyle
samo jak dal dorosłego!!! Poszłam do sklepu i kupiłam spódniczkę za
połowę ceny oferowanej na bazarze. Trochę rozsądku by się przydało!!
Jednak udało mi się kupić śliczną spódniczusię, do tego czerwona
bluzeczka i wyglądała pięknie :))))
Pojechalismy z wózkiem nawet pod
kościół, ale niestety, wiała tak bardzo, że musieliśmy wracać po
niespełna godzinie. Zupełnie nie było się gdzie schować. Tak więc do
powrotu Cezarego i rodziców Agniesia grzała się na tarasie, osłonięta od
wiatru. Do Wągrowca wróciliśmy po 20, Agnieszka zasnęła w aucie, tylko
ją zdołałam przebrać w piżamkę, oczywiście nie omieszkała wyrazić
swojego niezadowolenia. W końcu już spała, a ta niedobra matka ją budzi
Kochani,
życznie Agnieszce szybkiego powrotu do zdrowia, a ja Wam życzę miłego
tygodnia!!! Trochę deszczu, dużo słońca i pogody w sercu :))))
~Krzysztof
OdpowiedzUsuń24 maja 2012 o 10:24
I tak trzymać! Niech słońce nie zachodzi nad Waszym niebem.
~zlebek
24 maja 2012 o 23:04
Aniu-ciesze się ze wyjazd udany-a z choroba rozprawicie sie raz dwa!!!buziaki na weekend
Liv___
25 maja 2012 o 21:46
Zdrowiej, Agi i to szybciutko:) A taki oddech i wyjazd był Wam potrzebny i fajnie, że się udał…Anusia, zamykam bloga. Czy mam Ci wysłać zaproszenie na ten mail, który mam, czy na jakiś inny? Bo zakładam, że nadal będziesz ze mną:)
~AnkaJ
25 maja 2012 o 22:38
Dziękuję Liv za zaufanie i oczywiście, że będę z Tobą!!! Wysłałam Ci adres meila do zaproszenia!Buziaki!!!