poniedziałek, 23 stycznia 2012

Zwyczajnie /23 stycznia 2012/

Kilka razy podchodziłam do komputera i nie wiedziałam co napisać, nie żeby coś się wydarzyło. To był zwyczajny tydzień. Agniesię inhaluję od jakiegoś czasu, bo niestety była jakaś „podejrzana”. No i faktycznie ilość wydzieliny się zmniejszyła i jest trochę spokojniejsza. Niestety zapach ropny z buzi jest intensywny i już się boję, że będę musiała gentę włączyć. Buźkę wysypało jej na biało, bo organizm wyjałowiony, dostaje już flukonazol.
W czwartek zrealizowałyśmy sobie recepty na pamperki i cewniki. Agniecha z babcią w samochodzie siedziała, a mama biegała. Sprawdzony sposób. Przeraża mnie jednak fakt, że już niedługo, będę musiała pod schody podstawiać wózek i podjeżdżać z Agi do auta, bo nie daję rady jej donieść. Muszę ją zważyć, bo mam nieodparte wrażenie, że Aguś mi jeszcze urosła.
Ostatnio trochę dokucza Agniesi kręgosłup (możliwy efekt kolejnego wzrostu). Dzisiaj strasznie nerwowa i spięta była jak ją ubierałam. Nie mogłam jej nastawić kręgosłupa, bo wyginała się i czułam wyraźną blokadę. Podniosłam nóżki na tzw „wysoką pupę” i rozluźniły się kręgi. Po 10 minutach „wskoczyło” coś w odcinku lędźwiowym, aż mi ciary poszły. No i Agusi ulżyło, przeszedł ją dreszcz jeszcze z bólu, no ale trzeba było, teraz już jest dobrze. Za długo, żeby czekać na rehabilitację, a od 9 Agniesia ma lekcje. A może by Karolcia dzisiaj zatejpowała te plecki?? Pogadamy dzisiaj!!
W sobotę byliśmy u jednych dziadków, w niedzielę u drugich. W sobotę mała Lilka (7 miesięcy) zaczepiała Agusię. Słodko to wyglądało. Zwyczajnie weszła na nią i poklepywała kuzyneczkę. Pewnie chciała się z nią pobawić, a Agniesia nic a nic nie współpracowała Natomiast płacz Lilki u Agusi wywołał jak zawsze stres – zawsze Agniesia denerwuje się jak płaczą dzieci, potrafi się z nimi rozpłakać. U drugiej babci Agniesia jak zawsze zaznała dogoterapii. Nawet się nie skrzywi jak ten psiak ją liże po buzi, czy podrzuca rączkę nosem, żeby dostać się do wnętrza dłoni
Pewnie powiecie, że jestem głupia, ale odłożyłam direktoskopię do wiosny. Prawie 2 tygodnie starałam się dodzwonić na oddział, bądź zastać lekarza, który Agi prowadził poprzednio. Pan doktor stale był zajęty. W końcu, obudziłam się z jedną myślą w głowie, że to nie czas na taki zabieg i że to będzie niebezpieczne dla Agnieszki. Kurczę, to było tak realne i świdrujące, że natychmiast zamówiłam rurki, które mi się skończyły i jakoś lepiej się poczułam. Nie miałam jeszcze tak silnego przekonania, że zabieg nie jest wskazany teraz. Czasem myślę, że to ja zwyczajnie się boje oddać Agnieszkę do jakiegokolwiek szpitala. Tak dawno nigdzie nie byliśmy. Jest dobrze, i wolałabym, żeby tak zostało. Z infekcjami bakteryjnymi sobie radzimy bez szpitala, więc jest naprawdę dobrze. Nie chcę tego zmieniać. Ja wiem, że muszę to zrobić, ale zwyczajnie boję się kolejnej narkozy.
Lecę bo chlebek mi wyrósł, trzeba skończyć wyrabiać, a Agi jeszcze pracuje. Miłego i spokojnego tygodnia :)))

2 komentarze:

  1. Liv___
    23 stycznia 2012 o 13:35

    Aniu, nikt nie wie lepiej od Ciebie, co jest dobre dla Twojego Dziecka… Ja nie neguję kompetencji przynajmniej niektórych lekarzy, ale to Ty jesteś lekarką Agi na co dzień, od tylu już lat. Skoro odłożyłaś, to znaczy, że tak było trzeba… I wcale Ci się nie dziwię, że boisz się narkozy. Ja ją miałam dwa razy w życiu i po jednej się omal nie obudziłam. Panika była nieziemska, miałam 22 lata i dano mi narkozę na usunięcie zębów, nie robiąc żadnych badań. Druga poszła lepiej, ale najlepiej mi było po znieczuleniu podpajęczynówkowym. Agi ma kłopoty neurologiczne, a narkoza to nie witamina C.Dziś jest taka pogoda, że każdy ma prawo być w gorszym humorze i gorzej się czuć. To pewnie nie ma wiele wspólnego z kręgosłupem Aginka, ale z nastrojem już tak…Skoro Agi lubi być lizana przez psiaki – zapraszam do mnie:) Zostanie wylizana za wszystkie czasy:) Jej Długość może lizać – uwaga – 4 h bez sekundy przerwy. A dzieci uwielbia… Zwłaszcza maluchy w wózkach, a Aginka tak by pewnie odebrała…Oj, biedna Agi:)


    AnkaJ
    23 stycznia 2012 o 13:48

    Kochana Liv, ten lekarz jest naprawdę bardzo dobry, ale ja się czegoś wystraszyłam. Chyba kolejnego zabierania mi Agnieszki na salę operacyjną. Zrobi się cieplej, to i może mniej się będę bała.Karola u Agi znalazła wystawiony łokieć, najgorsze, że to ja jej go wczoraj wystawiłam, jak niosłam ją do wanny! Boli ją bardzo, dostała już Ibum, teraz odpoczywa wykończona.Ja cały czas twierdzę, że powinnyśmy być sąsiadkami :)))Buziaczki!!!


    szania@buziaczek.pl
    23 stycznia 2012 o 19:33

    tak bardzo się ciesz,że tak zwyczajnie,normalnie jest u Ciebie.Moje koleżanki nieraz ,,stękają,, na nudę i prozę życia,i zawsze mówię im,ze należy sie cieszyc tą stabilizacją i normalnością!Ośliniłam się czytając o chlebku,jaka Ty Dziewczyno jesteś zdolna i chlebuś upieczesz i roladę z bitą śmietaną z owocami upieczesz!!Dla mnie to wyższa szkoła jazdy!A i samochód też prowadzisz,jesteś super KOBIETKA.No ,że ładna to też wszyscy wiemy.Wiem ,że tydzień będzie udany dla Ciebie a przede wszystkim dla Aginka! Całuski Ania ze szczecina


    AnkaJ
    23 stycznia 2012 o 21:53

    Wiesz Szania, parę rzeczy umiem zrobić, ale to żadna sztuka, trzeba to lubić – samochód to akurat konieczność! A tydzień jak mówisz, będzie udany i nic już nie może mi go zepsuć ;)))


    ~inanna
    24 stycznia 2012 o 09:16

    spokojnie Aniu, nic na siłę… szpital to zawsze duży stres, więc też się trzeba w sobie powoli zebrać i spokojnie podjąć decyzję. Ty jesteś tak samo ważna jak Agnieszka, pomimo, że czasem o tym zapominasz. Nie tylko ona jest podmiotem w tej rodzinie, ty też nie jesteś narzędziem tylko człowiekiem i masz prawo do słuchania samej siebie bez ciągłego poczucia winy. Ściskam i całuję, wirtualnie masuję twoje obolałe plecy. Trzymaj się koleżanko:) I pamiętaj, nie jesteś młynkiem do kawy, którego starczy włączyć.

    ~inanna
    24 stycznia 2012 o 09:16

    spokojnie Aniu, nic na siłę… szpital to zawsze duży stres, więc też się trzeba w sobie powoli zebrać i spokojnie podjąć decyzję. Ty jesteś tak samo ważna jak Agnieszka, pomimo, że czasem o tym zapominasz. Nie tylko ona jest podmiotem w tej rodzinie, ty też nie jesteś narzędziem tylko człowiekiem i masz prawo do słuchania samej siebie bez ciągłego poczucia winy. Ściskam i całuję, wirtualnie masuję twoje obolałe plecy. Trzymaj się koleżanko:) I pamiętaj, nie jesteś młynkiem do kawy, którego starczy włączyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~czytelniczka
    26 stycznia 2012 o 14:58

    nie ma wpisu aby Agnieszka nie cierpiała, nie ma wpisu w którym Agnieszka nie jest chora, nie ma ani jednego wpisu w którym Agnieszka jest szczęśliwa, uśmiechnięta, świadoma ……. Ludzie to dziecko tak strasznie cierpi i cierpieć będzie bo końca nie widać taka syzyfowa klątwa.tak strasznie zal mi tego dziecka, bo ile można znieść cierpienia??????


    ~AnkaJ
    26 stycznia 2012 o 15:32

    Bo Agnieszka się nie uśmiecha, czekamy na ten piękny i szczery uśmiech jaki pozostał w naszych sercach i na zdjęciach. Agnieszka odczuwa mniejszy lub większy ból. Nastawienie kręgosłupa pozwala uciszyć bolesne miejsca. Nikt z nas jednak nie wie jaki ból przynosi spastyka, zwłaszcza w chwilach napięcia. Porównywalne jest to do skurczu mięśni. Czasem Agnieszka jest zadowolona z czegoś, ma ciekawskie spojrzenie, poznaje mamę, tatę, rehabilitantów… Tak to już bywa z dzieciaczkami niepełnosprawnymi. Znaczna ich część żyje cierpiąc każdego dnia. Jednak wiesz co? Żyją te nasze dzieci. Dbamy o nie, żeby jakoś im się żyło, żeby ból był mniejszy. Niestety rozkładamy czasem ręce w bezradności, bo nie wiemy jak im pomóc. Czy to klątwa? Nie wiem, myślę, że nieszczęśliwy wypadek i jego fatalne skutki. Mi również jest strasznie żal mojego dziecka.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń