środa, 28 marca 2018

Nadal w szpitalu.

To miał być dobry dzień. Agnieszce już zapowiedziałam wycieczkę z niespodzianką. Na obchodzie usłyszałam, że możemy jechać do domu. Karetką zamówiona, będzie koło 15. Dobry nastrój mnie nie opuszczał. Zabrałam się do obmywania Agnieszki, płakała. Nagle poczułam coś mokrego na biodrze.
Ech... Krwiak, który tak skrzętnie się budował w Agi udzie, właśnie zaczął wypływać dziurką po drenie.
Teraz już wiem, dlaczego płakała. Skąd ta gorączka, do wczoraj włącznie. Lekarz przyszedł i zmienił opatrunek. Oczyścić ranę z krwi. Agnieszka była bardzo dzielna. Godzinę temu dokleiłyśmy kolejną warstwę opatrunku, bo przeciekał. Teraz Agnieszka śpi. Jest spokojniejsza. Najwyraźniej ból się zmniejszył.
Ssak przywieziony z hospicjum przestał nam działać tego samego dnia wieczorem. Musiałam wziąć ten oddziałowy. Wczoraj wieczorem znów dotarła do nas pani Iwonka ze ssakiem. Jest mi głupio, że muszę kogoś fatygować. Jestem bardzo wdzięczna za pomoc i mam nadzieję, że tym razem ssak da radę!
Oddział się wyludnia. Coraz więcej łóżek pustych. Nie wiem, czy uda nam się wyjść na święta. Ostatnio póki rana była mokra,  nie mogliśmy wyjść. Może przez te dwa dni nam się uda? Jakoś się nie nastawiam. Trudno. Będzie co ma być. Na szczęście, same nie będziemy. Byle tylko nie trzeba przed 6 wstawać!
Trochę mnie zmęczenie dopada. Ostatnich kilka nocy było ciężkich. Dużo odsysania. Już się bałam, że Agi rozwalić ssak oddziałowy. I tak musimy kupić nowy bateryjny, ale wybór jest słaby. Nie da się wziąć ssaka na testy. A to ze 2 tys. lekką ręką kosztuje. Trzeba dobrze przeanalizować parametry ssaka. To trudna decyzja.
Życzę Wam miłego popołudnia.

1 komentarz:

  1. Nadrabiam zaległości blogowe bo się ich tyleeeeeeeeeeeee narobiło. Na szczęście udało się wyjść Wam do domciu a jak wiadomo w domu szybciej się dochodzi do siebie. Wielkanocne buziaki :*

    OdpowiedzUsuń